piątek, 27 lipca 2012

Rozdziały 15 - 19


Rozdział 15 
Pobudka


-Alex, pij- usłyszałam głos dziewczyny. Wzięłam duży łyk wody z butelki, którą Cat trzymała przy moich ustach. Wzięłam następny łyk, jeszcze jeden i kolejny. Trochę wody poleciało mi po szyi, na bluzkę. To nic. Biorę kolejne łyki wody. W tym momencie jest to najlepszy napój, który kiedykolwiek piłam. Zimna koi moje gardło. Kolejne łyki, jeden za drugim. Krztuszę się.
-Powoli, słonko- mówi Cat. Mam zamknięte oczy, nie widzę nikogo. Nie mam sił otworzyć oczu, więc piję dalej. Piję dopóki znowu nie tracę przytomności.

Gdy znowu otwieram oczy, jestem w swoim pokoju. Krzywię się, gdy zdaję sobie sprawę, że strasznie boli mnie głowa, jakby ktoś uderzał moją głowę młotkiem od środka. Słońce przedziera się przez firany, oślepiając mnie. Jestem ubrana w swoją pidżamę w plamki. Rozglądnęłam się po pokoju, zauważając szklankę wody. Biorę ją w ręce i opróżniam ją całą w dwa duże łyki.
-No w końcu.-Zwróciłam głowę w stronę głosu. Drew stał w otwartych drzwiach, opierając się ramieniem.
-Słucham?- Pytam, nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi. Odłożyłam szklankę, patrząc na niego z uniesionymi brwiami. Jednak wszystko do mnie przychodzi. Las, Caroline, Les i...Sawyer. Drew zignorował moje pytanie i wyszedł z pokoju. Po chwili zjawia się Gina, trzymająca tacę z jedzeniem. Gdy zapach jedzenia dociera do mojego nosa, mój brzuch zaczyna burczeć w odpowiedzi.
-Jak się czujesz?- Pyta mnie, śmiejąc się. Gina siada na krańcu łóżka i głaszcze mnie po głowie, uśmiechając się cały czas.
-Czuję się w porządku- odpowiadam. Gina patrzy na mnie jakbym zwariowała. -Okej, boli mnie głowa- przyznałam.
-Musisz dużo pić, byłaś strasznie odwodniona- wytłumaczyła Gina, podając mi paczkę paracetamolu. Otworzyłam paczkę i wzięłam dwie tabletki, połykając je bez wody. W tym samym momencie do pokoju wpada Cat, uśmiechając się szeroko.
-Wstałaś- powiedziała, wskakując na łóżko. -Tak się o ciebie martwiłam, Alex.- Cat obejmuje mnie, tuląc do siebie. -Wyglądałaś okropnie jak Les przyniósł cię do obozu.- Puściła mnie, siadając po turecku.
-To ja was zostawię.- Gina pogłaskała mnie po głowie jeszcze jeden raz i zaczęła wychodzić z pokoju. Tuż przed drzwiami zatrzymała się i obróciła w naszą stronę. -Cat, słonko, przypilnuj by Alex wszystko zjadła, okej?- Zwróciła się do mojej przyjaciółki, która kiwnęła głową. Siedziałyśmy chwilkę w ciszy, słuchając kroków Giny na schodach.
-Cat, co się stało?- Spytałam ją. Cat opowiedziała mi wszystko co się działo, gdy ja jadłam jajecznicę i tosty przygotowane przez Ben'a. Budziłam się i zasypiałam przez calutkie dwa dni.
-Sawyer i Les strasznie się pokłócili, gdy wróciliśmy do domu.- Cat wślizgnęła się ze mną pod kołdrę, patrząc na mnie z poważną miną. -Les cały czas obwiniał Sawyer'a, że to jego wina. W końcu doszło do bójki. Beck chciał ich rozdzielić, ale przy tej całej szarpaninie Sawyer złamał mu nos- poinformowała mnie. O mało nie wyplułam jajecznicy, którą miałam w ustach.
-Co?- Wydusiłam z siebie. Mój głos był jeszcze strasznie zachrypnięty.
-Na serio. Biedny Beck, chciał ich tylko powstrzymać.- Cat pokręciła głową. Zmusiłam się do przełknięcia jajecznicy. -Na szczęście się nie poturbowali tak mocno, kilka siniaków- dodała, widząc moją przerażoną minę. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Chciałam jej powiedzieć, że to nie jest wina Sawyer'a, ale do pokoju wbiegli Jett i Tony. Chłopcy wdrapali się na moje łóżko, Jett siadł między mną i Cat, a Tony wskoczył mi na kolana.
-Alex, mamy coś dla ciebie- powiedział Tony. Trzymał coś pod koszulką, coś co się strasznie wierciło. Spojrzałam na Cat pytająco, ale ona wyglądała na tak samo zdziwioną. Nie wiedziałam co się spodziewać po prezentach bliźniaków. Gigantycznego robaka?
-Zamknij oczy- powiedział Jett, również wdrapując się na moje kolana. Po chwili niepewności zamknęłam oczy, ale to tylko dlatego, że bliźniacy wyglądali na zniecierpliwionych.
-Wyciąg ręce- powiedział jeden z bliźniaków. Jett. Zrobiłam tak jak kazał. Po chwili poczułam coś małego na swoich dłoniach.
-Otwórz oczy- powiedział Jett. Najpierw otworzyłam jedno oko. Zobaczyłam ogon. Otworzyłam drugie oko i ujrzałam przed sobą małego, rudego kociaka.
-Aw!- Zaśmiałam się. Kotek przechylił swoją małą główkę na bok, patrząc na mnie uważnie, następnie wydając z siebie miauczenie. Położyłam zwierzaka na swoje kolana i podrapałam go pod brodą.
-Jak ją nazwiesz?- Spytał Tony, gdy go przytuliłam. Cat siadła na przeciwko mnie, teraz tworzyliśmy taki kwadrat na łóżku.
-Dziękuję.- Pocałowałam Jett'a w policzek. Chłopak zrobił minę, otarł szybko swój ucałowany policzek i zaczął się śmiać.
-Ale z ciebie śliczna kotka, hm?- Cat spytała stworzenie na moich kolanach, głaszcząc ją po plecach. Zastanowiłam się chwilę, nadal drapiąc kotkę pod brodą, która wydawała z siebie głośne mruczenie.
-Ella- powiedziałam w końcu. -Jak ci się podoba?- Spytałam kotkę. Ella otworzyła swoje kocie oczy i zamiauczała. -Skąd ją wzięliście?- Zwróciłam się do bliźniaków. Jett i Tony spojrzeli na siebie i pokręcili jednocześnie głową.
-Nie możemy powiedzieć- rzekł Tony, gdy Jett pokiwał mocno głową.
-Jak powiem, że to ja to też dostanę buziaka?- Spytał Oliver, pojawiając się w pokoju. Trzymał w ręku bukiet róży. Bliźniacy zsunęli się z łóżka, dając Oliverowi dostęp.
-To dla ciebie- powiedział dwunastolatek, podając mi róże. Jego policzki były takiego samego koloru co kwiaty, które mi wręczył. Schyliłam głowę i powąchałam kwiaty.
-To bardzo miłe.- Uśmiechnęłam się do Olivera, ponownie wąchając róże. Pachniały wspaniale, jak w ogródku mojej babci w Chicago.
-Alex. Daj te kwiaty, włożę je do wazonu- powiedziała Cat. Kiwnęłam głową i podałam jej bukiet. Bliźniacy poszli za nią, zostawiając mnie z Oliverem no i oczywiście z Ellą. Oliver wystawił ręce w moją stronę.
-To zasługuję na coś?- Spytał, przerzucając swoją wagę z nogi na nogę. Przytuliłam Olivera, a on pocałował mnie w policzek.
-Jak się czujesz?- Spytał, siadając obok mnie. Ciemnowłosy pogłaskał Ellę za uchem, która zwróciła swoją uwagę w jego stronę i wdrapała się na jego kolana, ocierając swoją główkę o jego otwartą dłoń.
-W porządku. Wzięłam tabletki i już jest lepiej- odpowiedziałam. Oliver skierował swoje niebieskie oczy w stronę tacy i z powrotem na mnie.
-Musisz skończyć jeść-
-Nie mówi, że Gina też kazała ci mnie przypilnować?- Spytałam, znając już odpowiedź. Siedzieliśmy chwilkę w ciszy, głaskając rude stworzenie na kolanach Olivera.
-Jak tam Sawyer?- Spytałam go, udając obojętną. Na prawdę nie wiedziałam co mam myśleć, po tym co stało się w lesie. To jak nagle Sawyer się ode mnie oddalił, gdy pojawił się Les i Caroline. Ani razu na mnie nie spojrzał, jakby mnie tam wcale nie było. Nawet, gdy zaczęło robić mi się słabo, nie kiwnął nawet palcem. Nie mogę go winić, jeśli nie wiem o co chodzi. Sawyer był zły, nie dziwę się mu. Les obwiniał go o coś, co naprawdę nie powinno być istotne. Po za tym nigdy nie widziałam Les'a tak złego, to bardziej pasowało do Sawyer'a, który wtedy powiedział zaledwie kilka słów. No i jeszcze ta bójka. Musieli być na siebie naprawdę źli. Nie muszę nikogo pytać, by wiedzieć, że Sawyer zaczął tą szarpaninę. Les nie jest agresywny, ale Sawyer owszem. Widziałam to dobrze, gdy pobił tego faceta przed klubem.
-Nie mam pojęcia. Nie wychodzi z swojego pokoju od dwóch dni- odpowiedział Oliver, nie patrząc na mnie. Muszę z nim porozmawiać i to jak najszybciej, ale przy tylu osobach w domu trudno to zrobić za dnia.


Rozdział 16 
Późna Rozmowa

Zanim zdążyłam się rozmyślić, założyłam swój szlafrok i wyszłam na palcach z swojego pokoju. Było już prawie przed pierwszą i wszyscy spali. Każdy mój krok zdawał się jak uderzenie młotka w tej martwej ciszy. W ciemności dotarłam przed drzwi do pokoju Sawyer'a. Nie zakukałam z oczywistych powodów, przekręciłam klamkę i wślizgnęłam się do środka. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie, rozglądając się po pomieszczeniu.
-Nie ma go- powiedziałam do siebie, wzdychając. Świetnie, całe skradanie na nic. Gdzie on jest? Muszę z nim porozmawiać, nie mogę tego odłożyć na jutro. W ciągu dnia, nikt nie dał mi spokoju. Na następny dzień nie będzie inaczej. Wzdychnęłam ponownie. Nie miałam innego wyboru. Siadłam na łóżko Sawyer'a, czekając na niego. Pokój był w ciemnych kolorach, jednak teraz nie mogłam powiedzieć jaki. Nie wiem ile czasu, ale w którymś momencie zasnęłam. Obudził mnie dźwięk otwierania okna. Otworzyłam oczy i wstałam jakby ktoś oblał mnie lodowatą wodą. Moje oczy powędrowały do okna, które właśnie zamykał nie kto inny jak Sawyer.
-Co ty tu robisz?- Spytał, krzyżując ręce.
-Co ty wyprawiasz?- Spytałam w tym samym czasie. Nawet w ciemności zauważyłam, że Sawyer zmrużył oczy. Ciemnowłosy pokręcił głową i zignorował moje pytanie i podszedł do drzwi by zapalić światło. Zasłoniłam oczy dłonią, gdy blask żarówki w nie uderzył. Mrugnęłam kilka razy i odsłoniłam swoją dłoń.
-Co?- Spytałam Sawyer'a, gdy zobaczyłam, że patrzy na mnie z rozbawionym uśmiechem.
-Masz na sobie szlafrok w krówki- powiadomił mnie, nadal się uśmiechając. Spojrzałam na siebie. Miał rację, mój szlafrok miał obrazki krów w okularach. Po ciemku chwyciłam zły szlafrok. Ten niebieski był na wieszaku w szafie.
-Chyba nie sądziłeś, że przyjdę w sukience balowej?- Spytałam, marszcząc nos. Sawyer uśmiechnął się jeszcze szerzej. -Jesteś brudny- powiedziałam, zauważając brązowe plamy na jego koszulce i twarzy.
-Wspinałem się po kwietniku- wytłumaczył. -Może mi w końcu powiesz co tu robisz?- Spytał, podchodząc do swojej szafy. Po chwili szukania czegoś w jednej z szuflad, poddał się i ją zamknął. Ściągnął swoją skórzaną kurtkę i rzucił ją na krzesło w koncie.
-Ch...Chci...Chciałam...-Zaczęłam, ale strasznie się jąkałam. Sawyer podwinął swoją swoją koszulkę, rzucając mi szybkie spojrzenie, ściągnął ją i też zarzucił przez oparcie krzesła.
-Chciałam poroz...Porozmawiać z...Możesz się tutaj nie rozbierać?- Wydusiłam z siebie w końcu. Nie mogłam tak spokojnie siedzieć, gdy Sawyer rozbierał się jakby nikogo nie było w pokoju.
-Chyba mam prawo się przebrać w własnym pokoju, nie?- Obrócił się w moją stronę. Przełknęłam mocno ślinę, próbując na niego nie patrzeć. Podniosłam swój wzrok i spojrzałam na jego twarz.
-Nie- odpowiedziałam. Sawyer powiedział jakieś niezrozumiane słowa pod swoim nosem, chwycił kilka rzeczy z szafy i ruszył w stronę drzwi.
-Poczekaj, zaraz przyjdę- rzucił za swoje ramie i zniknął w ciemnym korytarzu. Zamknęłam oczy i położyłam się z powrotem na jego łóżku, czekając.

Gdy Sawyer wrócił, był wykąpany i całkowicie ubrany w swoje normalne ciuchy. Sawyer wytarł swoją szyję białym ręcznikiem i usiadł obok mnie. Krople wody z jego czarnych włosów kapało mu na błękitną koszulkę, zostawiając małe kropki.
-No?- Spytał, kładąc ręcznik na swoje kolano. Wszystkie słowa uciekły mi z ust. Oczy Sawyer'a szukały odpowiedzi na mojej twarzy, ale żadnej nie dostał. Gdy niczego nie znalazł, położył dłoń na moim policzku, głaszcząc mnie kciukiem po policzku
-Przepraszam- wyszeptał. -Zachowałem się jak kompletny debil- dodał, patrząc mi w oczy.
-Nie masz za co przepraszać- Pokręciłam głową, wykręcając głowę od jego dotyku. Nie mogłam się skupić, gdy on mnie odtykał. Wszystkie myśli wylatywały mi z głosy. Sawyer jednak odebrał moją reakcję inaczej i spuścił głowę.
-Mam- powiedział, nie patrząc na mnie. -Powinienem ci wtedy jakoś pomóc, ale nic nie zrobiłem. Byłem wściekły na Les'a, ale to pewnie dlatego, że miał rację.- Zacisnął zęby.
-Więc dlaczego go pobiłeś?- Pytanie wyrwało mi się, zanim zdążyłam się powstrzymać.
-Nic nie rozumiesz, Alex- wydusił z siebie, układając swoje usta w cienką linię.
-Wytłumacz mi w takim razie- odpowiedziałam, chwytając jedną z jego dłoni.  Sawyer uniósł swój wzrok na mnie, wplatając swoje palce w moje.
-Wiesz jak trudno jest być tym złym charakterem w rodzinie?- Zapytał mnie, ściskając moją dłoń. Pokręciłam głową. -Każdy oczekuje ode mnie, że zawsze coś spartolę. Staram się nic nie robić. Jak mam się czuć, gdy Les wrzeszczy mi to w twarz. Zwłaszcza, że chodzi o ciebie- powiedział, unikając ponownie mojego spojrzenia.
-Możesz im pokazać, że nie jesteś taki-
-Ale to nie jest takie łatwe, Alex- zapewnił mnie, śmiejąc się bez humoru. -Trudno być osobną osobą w takiej dużej rodzinie. Jestem tylko jednym z bandą Hendersonów.- Pokręcił głową, patrząc na widok za oknem.
-I to jest powód byś był taki zgorzkniały?- Zapytałam. Nie do końca rozumiałam do czego zmierzał.
-Po części, tak- Wzruszył ramionami. Chciał jeszcze coś powiedzieć, otworzył usta, ale od razu je zamknął, kręcąc do siebie głową. Zamiast tego, powiedział -Alex, naprawdę cię przepraszam-
-Nie musisz przepraszać, rozumiem.- Przytuliłam się do niego. Może jeszcze do końca nie rozumiałam Sawyer'a Hendersona, ale sądzę, że z upływem co czasu wszystko się wyjaśni. Nie wiem jak to wszystko się potoczy, gdzie nas los znowu wyrzuci. Chciałabym by było to w miejsce, gdzie będziemy mogli być szczęśliwi. Może nie wszystko będzie takie kolorowe, ale jestem gotowa podjąć to ryzyko dla niego.


Rozdział 17 
Śniadanie


Byłam niewyspana, ale ku mojemu zaskoczeniu, miałam bardzo dobry humor. W pewnym momencie mojej rozmowy z Sawyerem musiałam zasnąć, bo obudziłam się w jego pokoju. Go tam jednak nie było, tylko ciepłe miejsce na łóżku. Z dołu słyszałam już głosy rodziny Henderson i dźwięki podawanych naczyń. Wyślizgnęłam się z pokoju Sawyera i poszłam do swojego pokoju, by zabrać czyste ubrania. Następnie poszłam do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Zaparowane lustro wskazywała na to, że ktoś tu niedawno był.

-Hej, słonko- powiedziała Gina, gdy weszłam do kuchni. -Jak się czujesz?- Spytała, nalewając sok pomarańczowy do dzbanka.
-Czuję się dobrze- odpowiedziałam. Spojrzałam w stronę stołu, gdzie siedziała większa cześć populacji tego domu. Victor zbierał czekoladowe płatki z stołu, które rozsypał Tony. Pięciolatek jednak nie widział problemu, by jeść je z stołu i popijać szklanką mleka. Ben siedział w koncie i czytał gazetę, która była codziennie dostarczana przez chłopaka na czerwonym rowerze. Dzisiaj miał rozwiązane włosy, które zlatywały mu z obydwóch ramion. Jett kłócił się z Oliverem o to, kto wygrał w jakiejś gdzie na konsoli. Beck patrzał ma wszystko z rozbawionym wyrazem twarzy, jedząc tosta z marmoladą. Wyjęłam z lodówki świeżego ogórka, szynkę, ser i majonez i położyłam je wszystkie na blacie. Przez drzwi od garażu wszedł Drew, a za nim chłopak z piłką do nogi w dłoniach. Kolega Drew był od niego wyższy i chudszy. Po tym, że miał żel w włosach i ten arogancki wyraz twarzy, wiedziałam, że za kilka lat będzie łamaczem serc.
-Wygląda smacznie- usłyszałam głos Giny za sobą. -Ostatnio mam taki apetyt, że zjadłabym wszystko co ujrzę- zaśmiała się. Przekroiłam kanapkę na cztery części i położyłam ją na talerzu.
-Proszę.- Podałam kanapkę Ginie, zjadając plasterek ogórka. -Uszykuję sobie jeszcze jedną- powiedziałam, gdy Gina zaczęła protestować. Wróciłam na swoje miejsce i zaczęłam ucierać kolejną porcję żółtego sera. Gdy skończyłam ją szykować, niestety nie było już miejsca przy stole, więc zaczęłam ją jeść na stojąco. Nawet nie zauważyłam, że do kuchni wszedł Sawyer. Zareagowałam dopiero wtedy, gdy objął mnie w pasie, pocałował mnie w policzek i wyszeptał mi w ucho.
-Cześć, żabciu- powiedział, przyciskając swoje usta ponownie do mojego policzka. Majonez prawie wyleciał mi nosem, byłam, aż tak zaskoczona jego gestem.
-Gorzko, gorzko!- Wrzasnął Jett, klaszcząc w ręce. Tony, widząc co swój brat, zaczął robić to co on. Kolor mojej twarzy pewnie przypominał dojrzałą porzeczkę.
-Hej- powiedziałam, połykając kawałek kanapki.
-Co tam masz?- Spytał mnie, okrążając swoje dłonie wokół moich bioder.
-Kanapkę- odpowiedziałam. Nadal nie docierało do mnie co zrobił Sawyer, do większości osób w kuchni też. Patrzeli na nas jak na jakieś egzotyczne stworzenia.
-No, kto by pomyślał...-usłyszałam Olivera, uśmiech pojawiający się na jego ustach. Sawyer, korzystając z mojej nie uwagi, pochwycił moją kanapkę w swoje ręce i zaczął ją jeść.
-Ej!- Uderzyłam go lekko w ramie, śmiejąc się. -Zrób sobie sam, a nie mi zabierasz- powiedziałam, próbując zabrać mu kanapkę.
-Ale już ją prawie zjadłem- powiedział Sawyer, zadowolony z swojej zdobyczy. -Pyszna jest-
-Dlatego mi ją teraz oddasz. Mama ci rączki dała, więc sam sobie uszykuj.- Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, tupiąc stopą. Byłam świadoma tego, że wszyscy na nas patrzą.
-Najpierw będziesz musiała mnie złapać-odpowiedział Sawyer, zaczynając ode mnie uciekać.
-Nie fer!- Wrzasnęłam za nim. Bieganie nie było moją mocną stronę, a na dodatek Sawyer miał dłuższe nogi. Mimo tego, pobiegłam z nim z kuchni.
-Saw!- Krzyknęłam za nim. Zniknął mi z oczu, stałam w salonie, rozglądając się w wszystkie strony. Pewnie zdążył już ją zjeść, znając życie. Zadyszana, wróciłam  do kuchni, gdzie wszyscy wrócili już do swojego śniadania.
-Ej, Alex?- Usłyszałam Olivera, który skończył już jeść swoje śniadanie. -Zagramy dzisiaj w tego tenisa?- Spytał, wkładając swoją miskę do umywalki.
-Możemy zaraz zagrać, jeśli masz czas.-Kiwnęłam głową, nalewając sobie szklankę soku pomarańczowego z dzbanka.
-Dzisiaj jest festiwal w mieście, więc będziecie musieli to przełożyć na jutro- rzekł Ben, składając swoją gazetę. Tak, wypadło mi to z głowy. Dlatego nie widziałam dzisiaj Les'a, bo pomagał w przygotowaniach.
-Dlatego, Alex...Ty, Cat i ja jedziemy zaraz na zakupy, by kupić coś ładnego- dodała Gina, szczęśliwa z okazji na zakupy. Żadne protesty z tego mnie z tego nie wyciągnęły.


Rozdział 18 
Parada


-Naprawdę mogłam jej odmówić- wymamrotałam, patrząc na siebie w lustrze.
-Nie gadaj głupot. Wyglądasz super- odpowiedziała Cat, za moimi plecami. Położyłam dłonie na swoich biodrach, obracając się w prawo i lewo. Wolałabym założyć coś z swojej szafy, ale nie mogłam odmówić Ginie, która wyglądała na taką szczęśliwą, gdy weszła do przebieralni z tymi wszystkimi ubraniami. Nie dziwie się, wychowując ośmiorga synów ma taki efekt na tobie.
-Sawyerowi z wrażenia spadną skarpetki z stóp- powiedziała Cat, śmiejąc się. Spojrzałam na nią przez swoje ramię, gdzie Cat siedziała na moim łóżku i malowała sobie paznokcie na beżowy kolor. Gina jej nie pominęła w zakupach i też została wciśnięta w sukienkę, ale jej raczej to nie przeszkadzało. Ja? To inna historia. Wygładziłam spódnice od sukienki, patrząc na kwiatowy materiał. Sukienka trzymała się na dwóch cienkich ramiączkach, tuląc wszystko do moich bioder, a tam rozchodząc się prawie do kolan. Sukienka Cat pasowała jej do oczu, była koloru szafirów i miała dużo cienkich warstw, co sprawiało, że wyglądała jak elf z swoimi czerwonymi lokami.
-Głupoty gadasz- odpowiedziałam, obracając się całkiem do niej. Cat zignorowała mój komentarz, spojrzała na mnie pytająco i pomachała butelką lakieru do paznokci. Pokręciłam przecząco głową.
-Nie- powiedziałam, stanowczo.
-Jak chcesz. Jak mi wyschną to zrobię ci włosy.- Cat wzruszyła ramionami, dmuchając na swoje pomalowane paznokcie. Sukienka Cat pasowała jej do oczu, była koloru szafirów i miała dużo cienkich warstw, co sprawiało, że wyglądała jak elf z swoimi czerwonymi lokami.


-Wyglądacie ślicznie!- Gina przyłożyła swoje dłonie do ust, patrząc na nas z radością w oczach. Gina kazała nam nie schodzić na dół dopóki pierwsza nas nie zobaczy.
-Dziękuje- powiedziała Cat, z uśmiechem na ustach. Ja zaśmiałam się w odpowiedzi. Jak to kazała Gina, miałyśmy wyglądać wyjątkowo. Małe warkocze schowane w moich włosach i wpięty kwiat nie był raczej moim codziennym wyborem. Cat zostawiła swoje włosy rozpuszczone, spinając jeden kosmyk włosów z obydwóch stron do tyłu.
-Będę musiała zrobić zdjęcie- powiedziała Gina, klaszcząc w ręce z zadowolenia. -Idźcie już na dół, a ja poszukam aparatu.- Rzuciła za siebie, wychodząc z pokoju. Spojrzałam na Cat, a ona na mnie. Wzruszyłyśmy jednocześnie ramionami i ruszyłyśmy na dół, gdzie czekała cała gromada. Po tym co zobaczyłam, Gina również dopadła swoich synów.
-No, no, no- wymamrotał Drew, patrząc na nas z uniesionymi brwiami. Nie spodziewałam się niczego od niego. Drew, to był Drew. Czternastolatek mnie nie lubi, jest to oczywiste po jego zachowaniu w stosunku do mnie. Nie muszę od razu być przyjaciółmi z wszystkimi pod dachem. Cat opuściła mój bok i podeszła do Victora. Ta dwójka zbliżyła się do siebie, odkąd ostatnio zauważyłam. Byłam tak zamyślona zdarzeniami z Sawyer'em, że nie zwracałam za dużo uwagi na to co się dzieje wokół mnie. Sawyer. Przeleciałam wzrokiem po grupce Hendersonów. Stał oparty o ścianę, ręce w kieszeniach dżinsów. Jego oczy były lekko zaokrąglone, co sekundę zmieniające miejsce swojego skupienia. A tym miejscem byłam ja. Drew też to zauważył, jego usta skrzywiły się w grymas.
-Stary, to nie jest jakiś obrazek za sto milionów- powiedział. Było to trochę przereklamowane, więc wywróciłam tylko oczami.
-Drew, jak się to obsługuje?- Usłyszałam Ginę, która schodziła z schodów, wduszając guziki na aparacie. Uśmiechnęłam się do niej wdzięcznie. Wiedziała, gdy trzeba rozproszyć swojego syna. A Sawyer raczej nie dawał się temu małemu szatanowi. Drew zajęło tylko kilka sekund by włączyć aparat i ustawić go do zdjęcia.
-Musicie się trochę ścisnąć, bo obetnie- powiedział. Stanęłam koło Cat i Beck'a. Wszyscy objęli się nawzajem i uśmiechnęli się do obiektywu.

-Łał!- Krzyknęłam do Les'a, patrząc czym się zajmował przez te wszystkie tygodnie. Trzy dniowy festiwal otwierały platformy i orkiestra, która wędrowała wzdłuż głównej ulicy. Byłam zachwycona widokiem, który przelatywał mi przed oczami. Platforma z gigantycznym farmerem, który wyglądał ciut jak dziadek do orzechów. Był ubrany w koszulę w kratę i miał słomiany kapelusz i machał ręką w geście witania. Kolejne platformy przelatywały, gigantyczne zwierzaki, syrena na skałach, platforma gdzie wszystko było ułożone z gigantycznych kredek.
-Są niesamowite- powiedziałam, oglądając wszystko z ciekawością i podziwem. Les uśmiechnął się, dwa dołki ukazujące się na jego policzkach. Zaczęłam klaskać głośno w ręce, razem z tłumem, który zapełnił chodniki wzdłuż ulicy. W dali było słychać radosne melodie karuzeli.
-Naprawdę wsadziłeś w to dużo wysiłku.- Pokręciłam głową z niedowierzaniem, patrząc na niego z zmrożonymi oczami. Słońce raziło mnie w oczy.
-Wiesz, nie robiłem przecież tego sam- zaśmiał się Les.
-Ale w tym uczestniczyłeś- zaśmiałam się razem z nim, gdy Les chwycił mnie pod ramie. Zaczęliśmy iść w stronę parku, gdzie było większość atrakcji. Po drodze rozglądaliśmy się za resztą. W tym tłumie wszyscy się porozchodziliśmy, ale umówiliśmy się, że po paradzie spotkamy się przy zegarze przy ratuszu.
-Powinnaś zapisać się na następny rok- powiedział Les, prowadząc mnie przez ulicę. Uniosłam wzrok z nad pary z małą dziewczynką i spojrzałam na niego.
-Można?- Spytałam, idąc powoli z tłumem.
-Jest to ochotnicze, zapisy są w październiku.- Les kiwnął drogą. -Może wciągniesz Sawyer'a w te całe rzeczy charytatywne- dodał, uśmiechając się. Uniosłam brwi, patrząc na niego pytająco.
-Nie wiem o czym mówisz- powiedziałam, próbując ukryć uśmiech. Zagryzłam dolną wargę, odwracając głowę w przeciwną stronę.
-Nie myśl, że nie zauważyłem- odpowiedział Les. -A po tym co zobaczyłem rano, to jestem pewny-
-Słucham?- Spytałam, niewinnie. Ten cały temat mnie krępował. Ja i Sawyer nie byliśmy parą. Nie wiedziałam gdzie staliśmy. Nawet jeszcze nie byliśmy na randce. Przecież wymykanie się w środku nocy do klubu i spanie w opuszczonej chatce w ciągu burzy nie zalicza się do tabeli randek.
-Nie wiem co masz w sobie, ale to coś podziałało na niego.- Les przeprowadził mnie na drugą stronę ulicy, wchodząc w mniejszy tłum mieszkańców Burnsville. Uśmiechnęłam się na widok grupki dzieci, które biegały z latawcami, mimo tego, że nie było ani jednego podmuchu.
-To co widziałaś z strony Sawyer'a, to nic, Alex- powiedział Les, zwracając moją uwagę na niego. -Tak, czy siak. Cieszę się, że z nami zamieszkałaś. Potrzebujemy takiej osoby jak ty w domu debilów- dodał, wzruszając ramionami. Chciałam wiedzieć o jakie rzeczy mu chodzi, ale w tym momencie znaleźliśmy część naszej gromady i nasza rozmowa się skończyła.
-Widziałeś tego wielkiego robota?- Jett spytał Les'a, łapiąc go za jego wolną dłoń. Był podekscytowany wszystkim dookoła, a czekolada, zauważyłam papierek w jego dłoni, którą zjadł dodawała jeszcze więcej radości. Spojrzałam na Ben'a, który wzruszył ramionami.
-Facetom mnie można dawać portfela, bo wydają wszystko na głupoty.- Gina pokręciła głową, patrząc na swoje najmłodszego syna.
-Czyli nie mam ci kupować tego naszyjnika, który upatrzyłaś sobie u jubilera?- Spytał Ben, śmiejąc się.
-A...Na tą pierdołę możesz wydać- rzekła Gina, po chwili zastanowienia. Ben chwycił swoją żonę za dłoń i wyszeptał jej coś w ucho, co ją rozśmieszyło.


Rozdział 19 
Niespodzianka 

- Będziesz mnie unikać cały dzień?- spytał Sawyer, doganiając mnie. Odwróciłam wzrok od migających świateł karuzeli.
- Nie unikam cię- powiedziałam, kręcąc głową. Przez cały dzień byłam rozciągana w różne strony. Chłopak wzruszył ramionami, wkładając dłonie do kieszeni. Gina musi być naprawdę przekonująca, by nakłonić go na ubranie koszuli. Była błękitna, w tak samo bladym odcieniu jak jego oczy. Rękawy podwinął sobie do łokci. Nawet jego dżinsy wyglądały na nowe. Po raz pierwszy odkąd wprowadziłam się do Hendersonów, widziałam go z uczesanymi włosami. Grzywka padała mu na czoło, którą co chwile odgarniał na bok. Wyglądał młodziej i przypominał mi bardziej miłego chłopaka z sąsiedztwa.
- Zrób zdjęcie, wystarczy na dłużej- powiedział Sawyer, śmiejąc się cicho. Obrócił się w moją stronę, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami.
- Nie... Nie, nie patrzyłam na ciebie- wydusiłam z siebie. Nawet nie wiem czemu się tak zająknęłam. Patrzenie nie było zabronione, ale Sawyer miał na mnie taki efekt.
- Jasne- odpowiedział krótko. Założyłam ręce na klatce piersiowej, patrząc na karuzelę przed sobą. Nadal nie rozumiałam co tak naprawdę stało się rano, ale jedno jest pewne, to nie była jakaś zmiana. Sawyer zawsze zostanie sobą. Jednak to mnie właśnie do niego przyciągało. Nie raz zagrał mi na nerwach, ale to mnie nie odstrasza. Sprawia, że chce z nim spędzać swój wolny czas. Jednym dotykiem potrafi sprawić by powietrze utknęło mi w gardle.
- Alex?- usłyszałam głos Sawyer'a. Wyrwałam się z swoich rozmyślań i spojrzałam na niego pytająco. -Chcę ci coś pokazać- powiedział.
- Ale co?- spytałam, zdezorientowana. Rozejrzałam się dookoła siebie, nie zauważając jednak nic, czego jeszcze nie zobaczyłam.
- Nie tutaj, głuptasie.- Sawyer odchylił głowę do tyłu i zaśmiał się, jakbym właśnie opowiedziała mu najśmieszniejszy kawał świata. - Chodź- powiedział, gdy przestał się śmiać. Chciałam protestować, ale chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę głównego parkingu.
- Gdzie idziemy?
- Nie powiem ci- odpowiedział, prowadząc mnie przez rzędy samochodów.
- W takim razie nie idę- odparłam, stając w miejscu. Sawyer wymamrotał coś pod nosem i obrócił się w moją stronę. Spojrzałam na niego pytająco.
- Musisz być zawsze taka uparta?- zapytał, patrząc na mnie z niedowierzaniem. Wzruszyłam ramionami. - Wcale nie pomagasz- westchnął, ocierając oczy dłonią.
- Wszyscy będą nas szukać- rzekłam, ignorując jego komentarz.
- Po prostu chodź.- Wyciągnął rękę w moją stronę, ale ja specjalnie cofnęłam się do tyłu.
- Nie. Dopóki nie wytłumaczysz mi gdzie idziemy- pokręciłam głową. Sawyer chwycił się za głowę, obracając się do mnie plecami. Zrezygnowany podszedł do mnie, otworzył usta i znowu je zamknął. Wcale mu nie pomagałam, wiem. Nie mam pojęcia czemu się tak zachowywałam, ale nie miałam ochoty na powtórkę z lasu.
- Ok...- zaczął. - Chciałem zabrać cię na randkę- powiedział, patrząc gdzieś za moje ramię. Może to było światło, ale jego policzki lekko się zarumieniły. Randka? Wszystkie słowa opuściły moje usta. Nie wiedziałam co powiedzieć, stałam na przeciwko niego, patrząc jak rumieńce rozprowadzają się na jego szyję. Sawyer Henderson chciał zabrać mnie na randkę. Jakoś to do mnie nie docierało, było to takie nagłe. Chłopak głośno przełknął ślinę, wędrując wzrokiem do swoich butów. Czekał na moją reakcję, ale nic nie mógł wyczytać z mojego pustego wyrazu twarzy.
- Nie sądzisz, że wypada spytać się najpierw dziewczyny, czy chce z tobą iść na randkę, a nie ciągnąć ją przez pół miasta, bez żadnego wytłumaczenia?- spytałam po chwili. Sawyer uniósł głowę w górę, przechylając ją lekko na bok.
- Słucham?- wyglądał na nieźle zdezorientowanego.
- Możesz zabrać mnie na randkę- odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. Nie jestem w stanie opisać reakcji Sawyer'a. Coś pomiędzy zaskoczeniem a zdenerwowaniem? Chwycił mnie za rękę, ponownie prowadząc między samochodami.
-To nie daleko.

Sawyer pożyczył samochód od Les'a. Zastanawiało mnie ile osób wiedziało, gdzie jesteśmy. Nie pojechaliśmy daleko, tak jak obiecał. Mogliśmy nawet pójść na piechotę, ale gdy spytałam go o to, powiedział, że tak jest lepiej. Powoli dochodziło do mnie, że chłopak zaprosił mnie na randkę. Ok, może nie. W sumie to chciał mnie porwać na randkę. Jest to wielka różnica. Zaparkował na małym parkingu.
- Punkt widokowy?- spytałam go, czytając tabliczkę ustawioną przy wejściu. Sawyer zamknął samochód i ponownie chwycił moją dłoń. Weszliśmy na górkę, gdzie było widać panoramę miasta.
- Wow- westchnęłam, patrząc na niesamowity widok przed sobą. Z daleka było słychać krzyki osób, które właśnie siedziały na diabelskim młynie. Całe miasto mieniło się we wszystkich kolorach tęczy.
- Jeszcze nie tutaj- powiedział, ciągnąc mnie z dala od tamtego miejsca, ku mojemu wyraźnemu niezadowoleniu. Poszliśmy jeszcze wyżej. Gdy doszliśmy na górę, brakowało mi tchu. Nienawidziłam chodzić pod górkę. Położyłam dłonie na biodrach, oddychając powoli. Sawyer zaśmiał się, widząc w jakim byłam stanie.
- Co?- spytałam, śmiejąc się razem z nim. - Mam nadzieję, że masz coś do picia- powiedziałam, czując suchość w moich ustach.
- Możemy iść dalej?- kiwnęłam głową i zaczęłam ponownie iść. Sawyer pomógł mi przejść przez skały, które blokowały nasze przejście.
- O jejku- mruknęłam, patrząc na widok przed sobą. Przyłożyłam dłoń do ust, widząc co przygotował Sawyer. Nadal było widać miasto, tylko trochę bliżej wesołego miasteczka. Ale nie to mnie zaskoczyło. Pod dużym drzewem, leżał koc a na nim małe radio i duży wiklinowy koszyk. Podeszłam bliżej, chwytając w dłoń linę od huśtawki, która była przywiązana do gałęzi drzewa.
- I jak się spisałem?- spytał, za moimi plecami. Odwróciłam się do niego, uśmiechając się szeroko.
- Wow- pokręciłam głową. Znowu brakło mi słów. - Postarałeś się- powiedziałam, rozglądając się. Sawyer wyglądał jakby kamień spadł mu z serca. Rozumiałam. Coś takiego nie było raczej w jego stylu. Wcale się tego nie spodziewałam.
- Czyli dostanę za to całusa?- zapytał z nadzieją, uśmiechając się. Tak, znowu te usta były uniesione w aroganckim uśmieszku.
- Może potem- powiedziałam. Sawyer wzruszył ramionami i siadł na kocu.
-Jesteś głodna?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz