piątek, 27 lipca 2012

Część 2: Rozdział 3


Rozdział 3 
Zaproszenie

-Mamo! Co ty tu robisz?- Spytałam, zaskoczona na jej widok. Nie mogłam wyczytać z jej wyrazu twarzy, co teraz czuje.
-O ile pamiętam, to tutaj mieszkam- odparła, zaciskając swoje usta w cienką linię. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na Sawyer'a, który nadal siedział na mnie okratkiem. Moje oczy się zaokrągliły, myślàc o tym, co mama teraz widzi. Brunet też to zrozumiał i zerwał się na równe nogi.
-Jen...- zaczął, ocierajàc swoje zielone ręce o dżinsy.
-Możesz mi wytłumaczyć co się tutaj dzieje?- Spytała go. Jej włosy były spięte w profesjonalny kok, a jej biała koszula była idealnie wyprasowana. Zastanawiało mnie jak mogła chodzić codziennie w szpilkach.
-Malujemy płot.- Brunet skinął głową w stronę pomalowanego drewna.
-I przy okazji pofarbowałeś Alex włosy na zielono?- Uniosła jedną brew, gest którego niestety po niej nie odziedziczyłam. Chłopak podrapał się niezręcznie po głowie, niewiedzàc co powiedzieć. Nagle zgubił swój cięty język? Miałam ochotę uderzyć się dłonią w czoło. Powstrzymałam się i zerknęłam na mamę.
-Dzisiejsza młodzież- powiedziała pod nosem na tyle głośno, że usłyszałam. -Idzie się lepiej umyć zanim ta farba zaschnie- westchnęła, ruszając do domu. Gdy usłyszeliśmy zamykające się drzwi, Sawyer wybuchł śmiechem.
-Ty tchórzu.- Posłałam mu mordercze spojrzenie.  -To nie śmieszne-
-Co mogę powiedzieć? Mamy mnie nie lubią.- Pomógł mi wstać, broniąc się.
-To jest chyba twoja stała wymówka. Zobacz co ze mną zrobiłeś- wymamrotałam, patrząc na swój kolorowy ubiór. Wiedziałam, że wieczorem będzie mnie czekać rozmowa z mamą. Moje oczy powędrowały do ochlapanego krzesła. Zniszczyliśmy połowę ogródka. Kara gwarantowana. Ale tylko dla mnie. Sawyer'owi zawsze uchodziło wszystko płazem. Gdyby rodzina Hendersonów była mniejsza, pewnie nie miał by tak łatwo. Ale Gina miała pełne ręce roboty z bliźniakami, bo rozrabiali jak nigdy. Niedawno poprosili o mały basen. Gdy Gina odmówiła, o mało nie zatopili połowy domu, gdy zapomnieli, że puścili wodę do wanny.
-A, to da się naprawić.- Wzruszył ramionami. Zanim wiedziałam co się dzieje, jedna z jego rąk objęła mnie w biodrach, a druga owinęła się pod moimi kolanami.
-Co ty wyprawiasz?- Spytałam. Zaczął iść w stronę patio, trzymając mnie jak pannę młodą. Nie odpowiedział ki. Zamiast tego, położył mnie na betonie i podszedł do jaskrawego żółtego węża.
- Sama dam sobie radę.- Wstałam, wystawiając dłoń w jego stronę. Brunet uśmiechnął się łobuzersko i pokręcił głową. Odskoczyłam do tyłu, gdy mnie opryskał.
-Coś się stało, żabciu?- Spytał, niewinnie, gdy zacisnęłam mocno zęby.
- Ile razy ci mówiłam, że nie masz mnie tak nazywać?- Wzięłam mały krok w jego stronę, zerkając na wąż w jego dłoni.
-Ale czemu nie, żabciu?- Nałożył nacisk na moje przezwisko, drocząc się. Gdyby mama nie mama, pewnie by mnie tak nie nazywał. Widać było, że uwielbia mnie tak denerwować. Błysk w jego błękitnych oczach, oraz sposób w który unosiły się jego usta, wszystko mówiły. Gdy nie odpowiedziałam, opryskał mnie ponowie wodą. 
-Sawyer!- Wrzasnęłam. Nienawidziłam zimnej wody, a ta akurat była lodowata. Chłopak zaśmiał się i prysnął wodą tuż przed moimi nogami. –Sama dam sobie radę- powiedziałam, wyciągając dłoń w jego stronę. Brunet pokręcił głową. Moje krzyki pewnie usłyszała cała ulica.

Szkoła się dopiero zaczęła, a ja miałam już jej dość. Miałam tyle zadane, że przez cały wieczór spędziłam  pokoju je odrabiając. Wszystko było takie ciężkie. Nie wyobrażałam sobie co będzie za dwa lata. Odebranie dyplomu w tym momencie wyglądało jak coś niemożliwego. Przetarłam oczy, zapalając lampkę przy swoim łóżku. Przez otwarte drzwi, słyszałam, że mama ogląda swój ulubiony serial...Miała zwyczaj oglądania go bardzo głośno. Oczywiście nie rozumiałam dlaczego tak robiła. Chwyciłam pilot ot swojego radia i przełączyłam na inną stację. Kąciki moich ust uniosły się w górę, słysząc znaną mi piosenkę. Zamknęłam drzwi, pogłaśniając radio. Do moich uszów dotarła wspaniała nuta. A następnie nadszedł prymitywny głos Janis, wysyłając emocje z moich uszów do stóp i z powrotem, ożywiając wszystkie  komórki w moim ciele. Przymknęłam swoje oczy, siadając na swoje łóżko. Za każdym razem, gdy słuchałam jej piosenek, wszystko we mnie drżało. Jej głos, głośny i wyboisty, sprawiał że czułam zawroty głowy. Zignorowałam nawet swój telefon, który zaczął dzwonić. Janis domagała się mojej uwagi. Wzięłam głęboki oddech, kolejna zwrotka napływająca do moich uszów z kolejną falą emocji. Było to nie do opisania. Byłam zawiedziona, gdy piosenka się skończyła. Wstałam, chcąc włączyć ją od nowa, ale przypomniało mi się, że leciała w radiu. Westchnęłam, czując, że dostałam gęsiej skórki. Przetarłam swoje ręce, próbując się ich pozbyć. Usiadłam z powrotem na swoim łóżku, składając swoje nogi pod sobą. Ściszyłam radio, jednocześnie chwytając za telefon. Zerknęłam na zegarek. Było już po jedenastej. Moje oczy się zaokrągliły. Aż tyle czasu spędziłam na odrabianiu lekcji? Rzuciłam mordercze spojrzenie w stronę książek, marząc o tym by się zapaliły.
Od: Sawyer (1(309)133 - ****)
Świetnie wyglądasz w mojej bluzce :)
___________________________
Spojrzałam na swoje ubranie. Miałam na sobie spodenki i fioletową bluzkę Sawyer’a. Znalazłam ją w wypranych ciuchach pewnego dnia i postanowiłam ją sobie zatrzymać. Sądziłam, że bez jednej koszulki przeżyje. Po za tym była bardzo wygodna. Ale skąd on to wiedział? Nigdy przy nim jej nie nosiłam, bo się wstydziłam. Zaczęłam odpisywać, ale zatrzymał mnie dźwięk dobiegający z łazienki. Zerwałam się z łóżka, patrząc na drzwi. Wiedziałam, że to on, zanim się pojawił.
-Nie pamiętasz co powiedziała mama?- Spytałam go, uderzając go lekko w ramię. Sawyer chwycił mój nadgarstek w swoją dłoń, przytrzymując mnie w miejscu. –Miałeś wchodzić przez drzwi.- Zerknęłam za siebie, próbując usłyszeć jakiekolwiek oznaki, że mama coś usłyszała. Nic. Nadal oglądała swój serial. Gdyby telewizor był wyłączony, byłam pewna, że by usłyszała ten hałas, który on narobił.
-Myślałem, że dziewczyny lubią jak faceci skradają się do ich pokoi przez okno. A tak w ogóle, wolę te w sypialni. W łazience jest za małe- uśmiechnął się diabelsko.
-Jasne, gdy ich rodzice o tym nie wiedzą- odparłam. –Ale ty niestety zostałeś przyłapany na gorącym uczynku, pamiętasz?- Spytałam, próbując zabrać swój nadgarstek. Był tak blisko, że czułam zapach jego perfum. Powstrzymałam się od podejścia bliżej i zagarnęłam kosmyk swoich włosów za ucho.
-To nie moja wina, że twoja mama jest jak ninja- zaczął się bronić. Pokręciłam głową, odgłos niezadowolenia wydobywający się z moich ust. –No i...- Jego oczy zleciały trochę niżej i pojawił się jego znany uśmiech. –Każda kobieta powinna nosić ubrania swojego mężczyzny-
Jego bluzka. Zagryzłam dolną wargę, czując delikatne palenie na mojej twarzy.
-A czemu tu jesteś?- Spytałam po chwili. Nie była to odpowiednia godzina na odwiedziny. Miałam tylko nadzieję, że mama się nie dowie o tym, że znowu wkradł się przez okno. Jest ona wyrozumiała, ale tylko do pewnego razu.
-To już nie mogę odwiedzić swojej dziewczyny?- Wydął wargę, udając zranionego.
-Jasne, nie zemną takie gierki.- Wywróciłam oczami.
-Ale to prawda.- Zaśmiał się. –Żabciu, czy tak trudno uwierzyć, że po prostu się stęskniłem?- Przekręcił głowę lekko na bok, obserwując mnie. Udałam, że się nad tym zastanawiam.
-Tak
-Jak to?
Mój wzrok przykuła biała kartka, która wystawała z jego kieszeni. Westchnęłam i wsadziłam dłoń w przednią kieszeń jego dżinsów. Nie patrzałam na niego, ale usłyszałam jego odgłos zaskoczenia. Szybko ukrył to śmiechem.
-Ej, żabciu.- Schwycił moją dłoń. Uniosłam swój wzrok, jego oczy były przeniknięte psotą. –Raczej nie jestem jeszcze na to gotowy- powiedział. Niech go licho. Dotarło do mnie o co mu chodziło i zarumieniłam się.
-Ja..J...Eh...- zacięłam się, nie wiedząc co powiedzieć. Zdenerwowana, wyrwałam swoją dłoń i poszłam do swojego łóżka, kładąc się pod pierzynami.
-Powiedziałem coś złego?- Dotarł do mnie jego głos. Zignorowałam go. Gdybym była w kreskówce, pewnie bym rozpięła magiczni rozporek w łóżku i schowała się w środku. Nadal zawstydzały mnie jego komentarze. Powinnam się już do tego przyzwyczaić. Wiedziałam, że żartował, ale nie chciałam żeby widział, jak na to reaguje. Bałam się, że pomyśli, że jestem niedoświadczona. Tak, była to prawda. Nie chciałam, żeby porównywał mnie z innymi dziewczynami, z którymi był przedtem. Nie miałam doświadczenia w dziale relacji damsko męskich. Poczułam jak Sawyer usiadł obok mnie. Następnie zdjął ze mnie kołdrę, kładąc ją jak najdalej ode mnie. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, kładąc się na swoich plecach. Brunet uniósł brwi do góry, przypatrując się mnie. Jego wskazujący i środkowy palec wylądowały na moim udzie, wędrując po nim powoli. Gdy nie zareagowałam, położył swoje dłonie na moich biodrach i przyciągnął do siebie do puki nie leżałam pod nim. Położył swój kciuk na mojej dolnej wardze, pocierając ją delikatnie aż w końcu się uśmiechnęłam.
-Co jest na tej kartce?- Spytałam, ciekawa. Brunet przyłożył swoje czoło do mojego. Poczułam powiew jego szamponu do włosów. Musiał to być jakiś owoc, ale w tej chwili nie byłam pewna jaki? Mieszanka limonki i czegoś jeszcze. Chłopak wyjął świstek papieru z swojej kieszeni i oddalił swoją twarz od mojej, bym mogła ją przeczytać.
-Miasto organizuje to co roku. Jest na cały weekend. Może chcesz się wybrać?- Mówił, gdy ja patrzałam na plakat. Na środku był obrazek ogniska, a pod spodem w niebieskiej czcionce informacje. Właściciel domków wakacyjnych niedaleko Brunsville co roku pozwalał gminie miasta wynajmować wszystkie domki na weekend dla nastolatków, którzy chcieli spędzić trochę czasu na łonie natury.
-Pomyślałem, że może będziesz chciała pojechać. Zostało jeszcze kilka miejsc...-powiedział niepewnie. Złożyłam kartkę w kostkę i odłożyłam ją na bok. Zagryzłam dolną wargę. Było to takie urocze. Wiedziałam, że go nie interesują atrakcje gdzie nie ma motorów, ani telewizji, a zamiast tego jest pełno komarów i śpiewanie przy ognisku.
-A kiedy to jest?- Spytałam, nie pamiętając daty, która była napisana na kartce.
-W ten we...-Zaczął, ale położyłam palec na jego ustach, uciszając go. Usłyszałam kroki mamy na schodach. Przeklęłam w myśli. Jej serial już się skończył. Spojrzałam na Sawyer’a, ostrzegając by nie ważył się nawet odezwać. Mama wyraźnie powiedziała, że ma używać drzwi. Żaden porządny rodzic nie odpuści kolejny raz.
-Alex, śpisz już?- Odezwał się głos mamy za drzwiami.
-Nie. Jeszcze odrabiam lekcje- odpowiedziałam jak najszybciej, modląc się, żeby nie otworzyła drzwi. Mój palec nadal leżał na ustach Sawyer’a, który wyglądał na bardzo rozbawionego. Pokręciłam mocno głową, komunikując, że nie ma nic kombinować.
-Tylko nie siedź za długo, bo nie wstaniesz
-Dobrze. Dobranoc.- Odetchnęłam z ulgą, słysząc jak drzwi od jej pokoju się zamykają. –Musisz przestać się tak wkradać. Przez ciebie dostanę dożywotni szlaban- zwróciłam się do bruneta.
-I tak będę się dalej wkradał.- Jego głos był pewny. Zniżył swoje usta do mojej dłoni i pocałował ją lekko, schodząc niżej w stronę mojego ramienia.
-A co jeśli założy mi kraty na oknach?- Spytałam, moje oczy obserwujące każdy jego ruch. Przełknęłam mocno ślinę, próbując utrzymać swoje myśli w ładzie.
-Wątpię, żeby się tak stało- zaśmiał się, odchylając się ode mnie. Tam gdzie były jego usta sekundę temu, czułam lekkie mrowienie. –Chyba nie sądzisz, że twoja mama aż tak źle o mnie myśli?- Położył swoją dłoń na mojej twarzy, głaszcząc mój policzek swoim kciukiem.
-Nie. Ty jesteś gorszy.- Wtuliłam się w jego dłoń, biorąc komfort z jego ciepła. Chłopak zniżył swoje czoło do mojego, wzdychając. Zamknęłam oczy, czując motylki. Czemu on tak na mnie działał?
-To ty mnie doprowadzasz do szaleństwa.- Brunet zniżył swoje usta do mojego czoła. –I jak? Zgadzasz się?
Miał na myśli tą ulotkę, którą przyniusł. Otworzyłam oczy. Usłyszałam miauczenie Elli, która wdrapała się na mój brzuch, patrząc na Sawyer’a swoimi kocimi oczami. Zagryzłam dolną wargę niepewnie, udając, że myślę. Już postanowiłam. Ale Sawyer’owi nie zaszkodzi trochę poczekać za odpowiedzią.  

Brunetka z niebieskimi pasemkami w włosach usiadła obok mnie, kładąc swoją torbę na ławce przed nami. Nauczycielka od muzyki nie wróciła jeszcze z swoich wakacji, więc na tą lekcje zostało przydzielone zastępstwo. Nauczycielka kazała się dobrać w pary i odpowiedzieć na pytanie wydrukowane na kartce A4. Zoey nie brała muzyki, bo nie miała cierpliwości do uczenia się piosenek. Dla niej stolarka była rajem na ziemi. Przez ostatnie dwa dni ujrzałam jej prace. Wszystko wyglądało na tak starannie wykonane, że nawet nie próbowałam sobie wyobrazić ile zajęło jej to czasu. Gdy nauczycielka kazała się dobrać w pary, wszyscy od razu poszli do swoich znajomych. Ja nie znałam nikogo. Złapałam oko jeden dziewczyny, która bez namyślenia dosiadła się do mnie. Miałam wrażenie, że gdzieś już ją widziałam, jednak nie mogłam do końca przypomnieć sobie kim była.
-Jestem Alex- przywitałam się. Jej brązowe tęczówki skierowały się w moją stronę.
-Holly Sumpthon- odparła, podając mi swoją dłoń. Przyjęłam ją, czując jak jeden z jej pierścionków wbija mi się w palce.
-Nowe mięso?
-Aż tak widać?- Zaśmiałam się niezręcznie. Holly wzruszyła ramionami, zarzucając swoje włosy za ramię.
-Znam tu wszystkich. Nie trudno ułożyć dwa kawałki puzzli w całość. Same plusy mieszkając w Burnsville.- Wyjęła swój długopis, niebieski, i napisała swoje imię drukowanymi literami.
-Mówisz jakby to miasto było jakąś katastrofą.- Wzięłam swój ołówek, podpisując się na kartce. Bruneta była ubrana w dżinsy których jedna strona była czarna, a druga w czerwoną kratkę. Jej nogawki znikały w czerwonych Dr Martensach na platformach. Do tego wszystkiego dochodził t-shirt z znaczkiem batmana i liczne bransoletki.
-To nie miasto. Tylko niektórzy ludzie, którzy tutaj mieszkają.- Mogłabym przysiąc, że posłała komuś mordercze spojrzenie. –„She's getting tired of her high class toys”- Zacytowała pierwsze pytanie. Musieliśmy tylko wypełnić jak najwięcej tytułów utworów, artystów i albumów.
-„Uptown Girl” Westlife- odpowiedziałam bez namyślenia. Holly wpisała moją odpowiedź w oznaczone miejsce.
-Ale te miasto nie raz daje swoje powody do mojej opinii- westchnęła, uśmiechając się. Podparłam swój podbródek łokciem. Głos Holly był ochrypły i szorstki, jakby paliła od kilku lat papierosy. Jednak nie wyglądała na taką, tym bardziej pachniała. Czułam od niej słodki zapach perfum. W drugim pytaniu był wpisany tytuł utworu. Brązowooka bez namyślenia napisała „My Chemical Romance” w odpowiedzi.
-Weź sobie na przykład autobusy. Ile ich tutaj jeździ? A o taksówkach nic nie mówię- powiedziała, marszcząc swój nos. Nie wiedziałam jak chodziły autobusy w Burnsville. Sawyer wszędzie mnie podwoził, a gdy wychodziłam z Cat, wyręczał go starszy brat mojej przyjaciółki, Trace. Nie miałam nigdy problem z transportem. Prócz wtedy, gdy pokłóciłam się z Sawyer’em na imprezie u Rayne’a. Skrzywiłam się lekko, niepotrzebnie sobie o tym przypominając. Mój żołądek zrobił fikołka do tyłu, gdy moje myśli powędrowały do tej dziewczyny z przed kilku dni. Ta, która stała przed szkołą. Nadal martwiły mnie jej słowa. Gdy to powiedziała, wyglądała na taką zawziętą, a tym bardziej na taką, której nigdy życie nie odmówiło.
-A już ci nie mówię o rozrywce. Masz tutaj jedynie dyskoteki dla nastoletnich zdzir.- Holly pokręciła głową, jej grzywka wlatująca jej w oczy. Odgarnęła ją szybko dłonią, zakładając przy tym niebieski kosmyk za ucho.
-Serio?- Uniosłam brew. Zauważyłam, że dużo dziewczyn w szkole ubierało się dosyć wyzywająco. Miałam takie przeczucie, że wszystkie podpatrywały to od tej dziewczyny. –Nie ma tutaj żadnych meczy, czy czegoś? „Good Times” Roll Deep”- Odpowiedziałam na dziesiąte pytanie, które przykuło mój wzrok.
-Jeżeli lubisz takie rzeczy, to czemu nie.- Wzruszyła ramionami, ale widziałam, że mecze ją nie interesowały. –Jedyna atrakcja, która ratuje to miasto to cotygodniowe koncerty u Pinecole
-Pinecole?- Spytałam, nagle zainteresowana. Nigdy nie byłam na koncercie. Mamy nigdy nie było w domu i byłam za mała by pójść sama.
-Mhm.- Kiwnęła głową. Jej oczy zabłysnęły radością i bez pytania wiedziałam, że kochała to miejsce. Widziałam to u Sawyer’a. Patrzał tak na Stellę, swój motor. Ten mechaniczny potwór sprawiał mu radość. Nie był by taki sam, gdyby nie mogł na niej jeździć.
-A tak w ogóle... Może chcesz się ze mną wybrać tam w piątek?- Spytała mnie nagle. Wyrwałam się z swoich myśli, zaskoczona. Ucieszyłam się, że ktoś chciał ze mną rozmawiać, a co dopiero gdzieś ze mną wyjść. Nie byłam najciekawszą osobą. –Oczywiście nie musisz, ale będą tam grać świetną muzykę. Przydałoby mi się trochę towarzystwa- dodała, gdy nie odpowiedziałam.
-Oczywiście. Pójdę z chęcią.- Uśmiechnęłam się, gdy otworzyła ponownie usta. Dziewczyna odwzajemniła mój gest i wymieniłyśmy się numerami telefonów, gdy nauczycielka patrzała w monitor komputera. Następnie zabrałyśmy się za skończenie wypisywania kartki. Nie sądziłam, że tak szybko zakoleguję się z tyloma osobami. Nie należałam do najśmielszych osób. Nie było we mnie coś co przyciągało osoby. Wyglądałam normalni, a mój charakter nie był jednak najbardziej kolorową kartką, spośród innych. W pewnym momencie, gdy Holly wpisywała odpowiedź do pytania dwudziestego siódmego, moje oczy wylądowały na wyjątkowo głośniej dziewczynie. Siedziała na jednym z głośników, nogi skrzyżowane elegancko przed sobą. Rozmawiała z jakimś chłopakiem, który wyglądał jakby zaraz miał upaść przed nią. Była u fryzjera. W jej karmelowych włosach pojawiły się blond pasemka, które dodawały blasku do jej włosów.
-Holly? Kto to jest?- Spytałam, zanim zdążyłam się powstrzymać. Dziewczyna miała na sobie czerwoną sukienkę, która tuliła jej figurę w wszystkich odpowiednich miejscach i buty, które kosztowały więcej niż miesięczna wypłata mojej mamy.
-Jestem zaskoczona, że jeszcze nie znasz jej imienia.- Uniosła brwi, gdy zdała sobie sprawę o kogo pytam. Dziewczyna siedząca na głośniku w tym czasie machnęła swoimi długimi włosami, przechylając głowę na bok, gdy powiedział coś do niej chłopak obok. –To Blaise Miller
Przez chwilę miałam pustkę w głowie. Potem wszystkie myśli wybuchły w mojej głowie jak rozbite szkło. Blaise. Blaise. Blaise. Dziewczyna, która wykorzystała Sawyer’a, zraniła go i wyśmiała. Zrobiło mi się niedobrze. Przeprosiłam Holly i poprosiłam nauczycielkę o przepustkę do toalety. Gdy w końcu mi ją dała, prawie wybiegłam z klasy. Blaise Miller. Ona go chce z powrotem. Sawyer był teraz ze mną. Ale co ją zatrzymywało od  zdobycia go? Zrobiła już to raz i z pewnością potrafiła to zrobić jeszcze raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz